sobota, 30 czerwca 2012

Welcome in the land of smile - Bangkok

O Bangkoku juz wiele zostalo napisane, polecam blog siamsoleils, ktora mieszka w tym miescie kontrastow i ciekawie je opisuje.
  Photobucket


Dla nas Bangkok byl poczatkiem i koncem. Dostalismy sie tam po jakichs 16 godzinach drogi samolot-Abu Dhabi-samolot i przy okazji zmianie czasu, ktora szczesliwie nie wplynela jakos bardzo na nasze funkcjonowanie. Nie chcielismy brac taxi z lotniska, nasza podroz miala sie opierac na unikaniu "turystycznych wygod". 

Udalo nam sie dostac do pociagu, ktory zabral nas do stacji Phaya Thai, znajdujacej sie przy Siam Square. No tak, ale my chcielismy do starego centrum, co dalej? Przystanek autobusowy!! Pierwsza pulapka. Sa tam ludzie, cierpliwie czekajacy na swoj transport, sa nawet numery autobusow. Zaraz, zaraza, co tu robi ten autobus skoro nie ma tu jego numeru? Nie ma tez zadnej rozpiski czy mini mapki tras. Pe studiujac przewodnik i materialy, ktore udalo nam sie dostac na lotnisku stwierdzil z zapalem, ze bedziemy maszerowac. Spojrzala sie na niego z politowaniem, probujac odgarnac z oczu lejacy sie ze mnie pot (pomimo 19 p.m. upaly nie ustawaly), bo trzeba wiedziec, ze Pe to taki ktos, dla ktorego przejscie 500 metrow to niesamowita wyprawa, a tu mialo nas czekac ok godziny marszu, w dodatku na nieznanym terenie. Wypatrujac sklepu gdzie moglibysmy kupic jakas wode dzielnie wyruszylismy w poszukianiu naszego guest house. Pytalismy sie o droge, a jakze!! Nawet jedna Tajka usilnie starala sie nam pomoc uzywajac mapy w swoim iphonie. Sama bym pewnie podazyla za jej wskazowkami, cale szczescie Pe ma w glowie, no wlasnie ciezko stwierdzic co on tam ma, ale to cos zawsze uzywa logiki, wiec "logicznie i geograficznie rzecz biorac to powinnismy sie kierowac w przeciwna strone...". Bierna jak owieczka marzaca o zimnym prysznicu, nawet nie myslalam, zeby sie sprzeciwic. Po dwoch godzinach bladzenia udalo sie!! PENPARK PLACE, nasz guest house, polecam jak ktos lubi przeplacac bo ani lokalizacja nie jest jakas super, ani pokoj, a klimatyzacja, za ktora zawsze placi sie slone pieniadze, tylko nas wymrozila. 

Nastepnego dnia zmienilismy nasz GH i to byl strzal w dziesiatke! Ulokowany, zaraz kolo Khao San, niedaleko autobusu nr 15, ktory zabierze nas na Siam Square, niedaleko ferry,dzieki ktorym mozna sie szybciej przemieszczac po Bangkoku. Na dole jest kantor co by walute mozna wymienic, kawiarnia i kafejka internetowa. W pokoju mozna miec wi-fi, ale za godzine placi sie 25BHT, a w kafejce jakies 10BHT. W stolicy zostalismy tylko 3 dni przez, ktore jedlismy, pilismy, spalismy i przyzwyczajalismy sie do nowego klimatu ;) na jednym z wieczorkow na Khano San poznalismy mlodego Taja - Yut'a, z ktorym spedzilismy swietnym wieczor i jak sie okaze w przyszlosci mielismy sie jeszcze spotkac.

Za duzo nie zwiedzalismy bo mielismy tu wrocic na kilka dni przed naszym wyjazdem. Jeden dzien poswiecilicmy na slawetny Chatuchak Weekend Market, ktory, pomimo mojego entuzjazmu (shopping jeee!!) okazal sie porazka bo nie dosc, ze upal, nie dosc, ze tlumy ludzi, nie dosc, ze prawie niczego nie mozna przymierzyc to jeszcze tyle towaru, ze oczoplasu mozna dostac. W rezultacie nie bylo nic takiego, na widok czego chcialam krzyknac "wow, ja to chce!". Musialam tez myslec o czekajacych przede mna godzinach marszu, przemieszczania sie i taszczenia mojego bagazu, ktory (nie wiem jakim cudem, zdarzylo mi sie to pierwszy raz w zyciu, bo jestem osoba, ktora lubi brac rzeczy 'na wszelki wypadek'), razem z moim aparatem, dwoma obiektywami i grubym przewodnikiem wazyl 6kg... bylam z siebie dumna. 

 Z INFORMACJI PRAKTYCZNYCH

1. Zakwaterowanie
- dwojka w PENPARK (lazienka, klima) - 800 BHT
- dwojka w NEW MERRY V GH (wiatrak, lazienka, dosc ubogi pokoj, ale nas najwazniejsze, ze bylo lozko, bylo czysto i byla lazienka ;)) - 290 BHT

2. Transport
pociag  lotnisko - Phaya Thai - 90 BHT
teraz wiemy, ze stamtad moglismy wziac autobus nr 15, ktory znajduje sie pod MBK, ale uwaga czasem jest co 10min, czasem co 2godz. Niezlym sposobem jest tez znalezc kogos na lotnisku, kto wybiera sie tam gdzie Wy i zlapac taxi, ktora bedzie kosztowac ok 400-450 BHT, wiec po podzieleniu kosztow na np. 4 osoby to jest to najwygodzniejszy i najbardziej oplacalny sposob.

po Bangkoku mozna sie przemieszczac autobusami, nikt nie zna dokladnych tras i godzin. Tuk tuk'ami, ktore swoim nagabywaniem porzadnie potrafia wkurzyc czlowieka, skytrain, lodzie po rzece i metro, gdzie wielu narzeka na mrozaca klime, ale po marszu w upale, dla nas bylo to niesamowite orzezwienie. W informacji turystycznej mozna dostac mapke, na ktorej znajduja sie np. numery autobusow, jakie moga tedy przejezdzac, albo nazwy przystankow dla lodzi. Albo wydrukowac sobie mapki z internetu, o czym wczesniej nie pomyslelismy ;) 
  Photobucket

Photobucket
Nasze pierwsze tajskie danie!! Pad Thai, na sam widok zdjecia cieknie mi slinka..


Photobucket
Widok z "przejscia nadziemnego" na Siam Squer, taxi nadaja kolorow ulicom Bangkoku


Photobucket
WAT PHRA KAEO noca

Photobucket
W drodze na Khao San

Photobucket
Khao San

Photobucket
Wyznanie: ja niemiesozerca, podczas mojego pobytu w Azji zjadalam takie maluchy (10cm wielkie). Jestem instektofobem i to miala byc czesc mojej terapi, chyba poskutkowalo ;)



Photobucket
ferry boat

Photobucket

4 komentarze:

  1. zdjęcia są przepiękne! - no może oprocz robaczaka, tego nie jestem w stanie przelknać :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne, nasycone kolory. Azja jest taka inna i fascynująca. A ja jadłam kiedyś jakieś japońskie ususzone owoce morza,wyglądały jak robaki ale takie bardziej glonowate. Tego bym tez nie przełknęła.

    OdpowiedzUsuń
  3. jest taka piosenka "One night in Bangkok", Wy przeżyliście nie tylko tą One night, zazdroszczę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest piosenka stara jak świat, ale jara i takich się już dziś nie robi...eh

    OdpowiedzUsuń