sobota, 24 grudnia 2011

Joyeux Noël tout le monde!


Zdrowych i Wesolych Swiat, pelnych milosci i radosci ze spedzania czasu w rodzinie. Czasem rodzine docenia sie dopiero jak jest sie daleko, mimo, ze maja swoje wady to powoli ucze sie przymykac na nie oko i cieszyc, cieszyc, ze sa :)

piątek, 16 grudnia 2011

Swieta w Polsce

  W tym roku swieta w Polsce! Zawsze uwazalam, ze nierodzinna ze mnie istota, ale ostatnio zaczelo we mnie cos pekac. Brak mamy do poplotkowania i wspolnego gotowania, taty do poklocenia sie. Nawet brata. O przyjaciolach nie wspomne. Nie to, zebym narzekala na swoje zycie, sama takie wybralam, ale tez duzo bym dala za tansze bilety lotnicze, albo jakas maszyne do przenoszenia w przestrzeni jak np. w Star Trek.
  Przywiozlam ze soba mojego Pe. Jego problemem jest to, ze nie mowi po polsku, cos tam rozumie, ale do zadnej konwersacji sie nie nadaje. Moja mam czasem przyatakuje go samego w pokoju i zaczyna nadawac, prawie krzyczac, jaby to mialo mu pomoc zrozumiec. Nie ratuje go, a niech ma, moze to go zmotywuje to nauki polskiego. Jutro ide na zakupy z przyjaciola i zostawiam go samego w domu, z rodzicami. Zawsze jest slownik i gestykulacja ;) 
  Do swiat jeszcze tydzien, a juz widze mame krzatajaca sie w kuchni, patrzaca w przepisy. Zagladam w szafki, a tam poskladowane orzechy, rodzynki, bakalie, suszone grzyby, konfitury, w lodowce zapasy twarogu, jaj, mieska. Tesknilam za tym bardzo. Francuzi nie sa az tak tradycjonalni jesli chodzi o swieta. Mowie glownie o kregach gdzie ja przebywal, ale mozna to rowniez zauwazyc w koscialach gdzie tlumow nie ma. Nie maja oplatkow, glowna potrawa jest indyk w kasztanach. No i nie maja tylu potraw co my. Moi Francuzi lubia sluchac jak opowiadam o naszych tradycjach swiatecznych i nie jednemu az sie oczy swieca zeby skosztowac tych slawetnych, dwunastopotrawowych, polskich kolacji. 
  Jutro czeka mnie goraczka zakupow, jeszcze nie mam prezentow dla wszystkich. Najgorzej jest z tata. Juz ma chyba powyzej uszu koszul, skarpetek czy perfum. Co roku to samo, niezaleznie czy to swieta, urodziny, dzien ojca. Czasem, ktoremus z nas wpadnie do glowy cos oryginalniejszego, ale moj tata jest minimalista i zawsze mowi, ze wszystko juz ma jak ma nas...
  

środa, 30 listopada 2011

Polnoc

     Francja jest dla mnie krajem, po ktorym moglabym podrozowac latami i zawsze znalazlabym jakies ciekawe miejsce. Regiony roznia sie od siebie nie tylko pod wzgledem architektury, ale rowniez akcentow, kultury, stylu ubierania, stylu zycia, tradycyjnych potraw. Wjezdzajac do jakiegos regionu ma sie wrazenie jakby zmienialo sie panstwo. Do tej pory poznalam  slawetne Nord Pas de Calais, bylam tam na Erasmusie przez pare miesiecy, jak opowiadam to teraz poludniowcom to tylko troskliwie kreca glowami "a co Ty, dziecko, tam robilas". Mam cudowne wspomnienia z tego okresu, nauczylam sie jesc bardzo smierdzace sery (Rustique byl moim pierwszym), pilam pierwsze francuskie wina, przezylam pierwszy francuski romans (albo raczej algieryjski ;)). Swoj jezyk francuski srednio tam podszkolilam, bo po angielsku mozna sie bylo niezle dogadac, francuskim wladalam swietnie dopiero po paru aperos. Procz Pas de Calais pomieszkalam troche w Normandii, skad pochodzi moj chlopak, bylam na winobraniu w Cassis, czyli Prowansja, a nastepnie w regionie Bordeaux. Pracowalam na Korsyce podczas lata 2009, ale najmilej wspominam dwa sezony narciarskie w Savoie. Ostatnio pomieszkuje w Alpes Maritimes, miedzy Parc Mercantour i regionem Niceii. 
     Francja piekny krajem jest, nie da sie tego ukryc. Trzeba ja jednak mocno kochac, zeby wybaczyc jej wady, w szczegolnosci, te administracyjne. Ostatnie dwa tygodnie spedzilam na polnocy, oto troche migawek z Lille.




Photobucket

Photobucket
Marche aux livres - stars rynek uzywanych ksiazek znajdujacy sie w La Viellie Bourse na Grande Place. Mozna tam pomyszkowac od wtorku do niedzieli. 


Photobucket

Photobucket

Photobucket
Moja ulubiona ksiegarnia we Francji i zarazu najwieksza w Europie La Furet du Nord



Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket
Cudna herbaciarnia/czekoladziarnia Meert. Zachowana w starym, dosc wystawnym stylu. Mozna sie tam napic prawdziwej (!) goracej czekolady. 




Photobucket

Photobucket

Photobucket

niedziela, 27 listopada 2011

Niedziela

Zawsze lubilam niedziele, zwlaszcza te sloneczne. Obudzic sie rano, zjesc dobre sniadanie, najlepiej jajecznice mamusina, albo zurek jak poprzedniego dnia byla impreza. W telewizji wszyscy wydawali sie tak rozkosznie leniwi, zrelaksowni prezenterzy, ktorzy musieli rano wstac, stare filmy w stylu Winnetou no i nie zapominajmy o "Wald Disney Przedstawia". Chyba nigdy z tego nie wyrosne! Tutaj malo tv ogladam, nie to, ze nie rozumiem, ale wcale mnie nie ciagnie. Wiecej przesiaduje na moim App'ku. Glownie w poszukiwaniu pracy. Czuje sie zmeczona, chyba bardziej wypoczeta bylabym po miesiacu harowania 12 godzin dziennie 7 dni w tygodniu. Wtedy przynajmniej odnalazlabym znowu sens niedzieli. Odpoczynek! Slodkie lenistwo! 
Odkad zdecydowalam, ze koniec z sezonami (mimo, ze mialy tez swoja dobra strone, glownie ze wzgledu na to, ze moj niespokojny duch ciagle mnie gdzies wypycha i nie daje siedziec w miejscu) zaczelam szukac prac o wyzszym stopniu trudnosci. To bylo jakies... 3 miesiace temu... przyznaje sie bez bicia! Nie bylam na tyle uporczywie szukajaca aby wysylac setki CV's dziennie. Kawalek mnie, podszeptywal, ze moze tu nie zostane, moze Lazurowe nie jest dla mnie, ze moze gdzie czeka Cos bardziej odpowiedniego. Wiedzialam, ze ten kawalek mowil w imieniu mnie calej, takie spory serca i rozumu. W moim przypadku serce zawsze wygrywa, rozum stara sie tylko je chronic przed wiekszymi obrazeniami. I tak sobie jestem, juz ktorys miesiac, bezrobotna, oczekujaca, zawieszona w czasoprzestrzeni jak to ladnie okreslil moj znajomy. I czuje coraz wieksze ruchy mojego niespokojnego ducha, coraz silniejsze, jakby chcial mi powiec "hej! ubieraj sie, pakuj torbe, no na co Ty tu jeszcze czekasz!". Moj czas na Lazurowym chyba dobiega koniec, nic nie jest jeszcze do konca pewne, musze przepracowac kilka dni, aby po raz ostatni skorzystac z dobrodziejstw Francji i dostac zasilek. Trzeba za cos wyzywic tego ducha... ;)

wtorek, 22 listopada 2011

Święto le beaujolais nouveau!

Tak jak pisala Spacerynadsekwana na swoim blogu le beaujolais nouveau est arrivé. Dokladnie 17nastego. Dla Francuzow kolejna okazja do swietowania i picia wina. Co poniektorzy udaja znawcow degustujac, przelewajac w ustach, wypluwajac, wachajac, ale tak naprawde kazdy wie, ze to jest mlode wino i nie mozna go porownywac z juz odstanymi beaujolais. Dla pozostalych (np dla mnie) wazne aby tylko nie bylo za kwasne, a z dobrym camembert napewno bedzie smakowac. W moim przypadku po kazdym piciu czerwonego wina aspiryna przed snem obowiazkowa. Inaczej bol glowy murowany. Moja nie-tesciowa ma tak z bialym winem.

W sobote swietowalismy urodziny znajomego i przy okazji cieszylismy sie degustacja. Duzo bylo, dobre bylo, tance byly, jedzenie tez bylo (az chcialam zdradzic moj wegetarianizm patrzac na pudding z boudain noire, ale dalam rade ;)), czegoz chciec wiecej!



Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

sobota, 5 listopada 2011

Z poludnia, na polnoc. Oberwanie chmury i Madonna de Fenestre one more time.

Dzis pisze juz z polnocy, a dokladniej z Lille. Wczorajszy dzien spedzilismy na autostradzie. Na drodze do Paryza towarzyszylo nam oberwanie chmury. Rzadki to widok, aby na autostradzie samochody jechaly z predkoscia 60 km/h, ale nie bylo wyjscia. Jako, ze meteopatka ze mnie i tak polowe drogi przespalam. Zaluje, ze nie moglam poprowadzic, przedwczoraj wreszcie doszlo do mnie prawo jazdy z Polski! Zdalam jakis miesiac temu, ale jako, ze musialam wracac nastepnego dnia do Francji, obowiazek odebrania dokumentu spadl na rodzicow. Jakie to cudowne uczucie byc niezalezna i miec swiadomosc tego, ze nie trzeba sie nikogo prosic o podwiezienie! Z czystej odpowiedzialnosci za ludzkie zycia musialam wczoraj zrezygnowac z chwalenia sie moja nowa skautowa zdolnoscia. Zrobilismy coovoiturage i nie chcialam, aby ludzie w biegu wyskakiwali przez okna. Ta forma podrozy odkrylismy pare miesiecy temu. Mozna poznac nowych ludzi, a i zwraca sie troche za peage, zwlaszcza jak ktos robi dlugie trasy, tak jak my.

Poranek w Lille sloneczny, poludnie Francji zalane. Kto zna cliche francuskie wie, ze to troche dziwne. Dla poludniowcow Nord-Pas-de-Calais to prawie jak Antarktyda! Jeszcze tylko jakies 10 min w lozku, zeby odespac wczorajsza jazde i trzeba bedzie troche wyjsc na miasto. Dawno juz tu nie bylam, ale uwielbiam Lille. Zwlaszcza w listopadzie jak zaczyna sie  Marché de Noël. 


Przed oberwaniem chmury w Alpes Martimes, udalo mi sie jeszcze korzystac z dobroci jesiennej pogody. Wrocilam do miejsca gdzie wczesniej przywtitala nas mgla. La Madonna de Fenestre byla teraz nie do poznania!






Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

sobota, 29 października 2011

Risotto au potiron i czarownicy czar

- mmmm.... - powiedzial
- mhmmmhmm... - powtorzyl
- c'est mhmmmm... - dodal

Znaczy chyba ze smakowalo. Te pare miesiecy kiedy sie nie widzielismy zmienilo Nas oboje. Zobaczymy czy na lepsze. Przezuwajac spogladam, na przemian, na mnie to na talerz. Zdecydowanie na lepsze ewoluowaly moje zdolnosci kulinarne. Duma mnie rozpierala, ale nic sie nie odezwalam. Czulam sie troche jak czarownica, ktora dosypala magiczne ziola do posilku swojej ofiary. Ale chyba kazda z kobiet ma w sobie cos z czarownicy ;)

Photobucket

Przepis od Malgosi .

czwartek, 27 października 2011

Fete de chataigne 2011

Uwielbiam wiejskie imprezy! Kazde wieksze wydarzenie jest tu celebrowane z radoscia. Starsze pokolenie ma okazje do poplotkowania, wypicia "un verre" i zabicia szarej codziennosci. Pogoda byla piekna, mielismy szczescie bo juz dzien pozniej padalo od rana do wieczora.

Zatem coroczne Swieto Kasztanow czas zaczac!

Photobucket

Photobucket

W samo poludnie w wielkim namiocie odbyl sie obiad

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

i muzyka tez byla

Photobucket

a potem chodzenie po straganach i probowanie i patrzenie, ku uciesze podniebienia i oczu!

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket