wtorek, 26 lipca 2011

Un-break

Jakie to dziwne uczucie pewnego dnia zdac sobie sprawe, ze to o czym jeszcze wczoraj myslelismy, ze bedzie wieczne nastepnego dnia konczy sie. Czy to znaczy ze wiecznosc potrafi sie zaczac i skonczyc w nieoczekiwanym momencie? Od paru tygodni tkwie miedzy koncem jednej wiecznosci i poczatkiem nastepnej. Ciezko jest zaczac cos nowego skoro stare nie jest zakonczone i ciagle zyje nadzieja, ze jednak sie nie zakonczy. Ale powoli zaczynam konstruowac Plan B, ktory bedzie jednoosobowy...

Narazie jestem w Azylu u kobiety, ktora pomimo roznicy wieku jest moja bratnia dusza. Niesamowite jak dwie osoby moga byc podobne pomimo tego, ze dzieli je pokolenie i roznice srodowiskowe. Na wlasnej skorze przekonalam sie tez tego, ze "historia lubi sie powtarzac", moja terazniejszosc jest jej przeszloscia... To mama mojego bylego-obecnego-i-moze-jednak-tez-przyszlego. Historia dosc zakrecona, nawet jak na mnie. Jestem teraz u niej, podczas jej wakacji, opiekuje sie dwoma podstarzalymi kotami, ktore cale dnie grzeja mi lozko a w nocy nie pozwalaja sie nawet przeciagnac. Dookola siebie mam gory, to one mnie uspokajaja i pozwalaja pomyslec. Czasem robie sobie pranie mozgu tzw "odmozdzaczami-serialami", kiedy myslenie staje sie uciazliwe. Mam czas wreszcie zastanowic sie nad swoim zyciem, nikt mnie nie pogania, nie krytykuje. Jakbym zostala w Polsce to dookola otaczalyby mnie pytania, tutaj mnie nikt o nic nie pyta...

W najblizszych dniach wybieram sie na wedrowke po Vallee des Merveilles w Parc Mercantour, na poszukiwanie swojego cudu... Razem z Frankiem Juniorem (wiem, ze to dziwne, ale lubie nadawac imiona rzeczom, ktorych czesto uzywam, to akurat jest moj aparat...) zamierzamy urzadzic bezkrwawe polowanie, bo okolice sa tam przepiekne.

Narazie jednak czekam, az deszczowe dni mina...