poniedziałek, 29 lipca 2013

W starym kinie

Coraz ciezej jest mi odnalezc sie w dziesiejszym kinie. Albo za ciezkie, pseudointelektualne albo jakas amerykanska packa. Jak juz sie trafi na na cos dobrego to powstaje niedosyt i przeszukuje wtedy filmweb wzdluz i wszez, ale nic co jeszcze nie ogladalam nie rzuca mi sie w oczy. Dlatego tak bardzo lubie stare kino, i te piekne aktorki i tych przystojnych aktorow, i muzyke i scenerie wszystko to jest takie bajkowe a zarazem prawdzie. I nie przeszkadza mi ogladac po raz tysieczny "Rzymskie wakacje", "Casablance" czy "Czy kotke na goracym..." (ech te niebieskie oczy Newman'a)

Chyba urodzilam sie za pozno...





3 komentarze:

  1. Zgadzam się w tobą, we współczesne filmy są jakieś takie mało radosne.
    Jak ci mija letnie słomiane wdowieństwo ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jak miło przeczytać u młodej dziewczyny takie kinowe refleksje. Ja też wole kino old-schoolowe jak to mówią jednak z angielska. Są wolniejsze i wiadomo nie kręcone metodą komputerową, widać talent kamerzystów. Amerykańska dominacja jest nie do pobicia, nawet sama wspominasz filmy stamtąd. Ja lubię oglądać stare filmy francuskie, takie z lat 70.Chyba głównie z powodu pamięci ich dawnego oglądania w kinach.
    Pozdrowienia z Gajówki.

    OdpowiedzUsuń