czwartek, 6 grudnia 2012

From Laos with Love & Luang Namtha

Podczas gdy moi przyjaciele na fejsbuku z Alp, Niemiec czy Wegier wrzucaja zasniezone zdjecia, ja przemieszczam sie po brukselskich ulicach z kapturem zacisnietym na uszy bo nie lubie parasoli. Dzis nawet wyszlam z zamiarem porobienia zdjec belgijskim przygotowaniom swiatecznym, ale skonczylo sie na przebiegnieciu przez pachnacy marche de Noel i szybkim zakupie pain d'epice. A szkoda, bo ja tak bardzo lubie atmosfere przedswiateczna, tyle ze wolalabym ze sniegiem.

Za to na rozgrzanie sie znow nurkuje w tajskim klimacie...





While my facebook's friends from Alpes, Germany or Hungary are posting snowy photos, I'm moving on Brussel's streets with my hood pulled down over my eyes cause I don't really like umbrellas. Today I even went out with intention to do some photos of Christmas preparation in Belgium but it ended up with passing through marche de Noel and fast shopping of pain d'epice. It's a pity cause i love atmosphere before the Christmas, however I would prefer with snow. Santa!!! 

To warm up some sunny photos from Thailand...





Photobucket
Czekajac na poranne przeprawe do Laosu w Chiang Khong zawieralismy znajomosci ;)


Photobucket


Photobucket
Mekong


Photobucket
Papaya Salad


Photobucket
Luang Namtha

Photobucket


Photobucket



Photobucket


Photobucket



Photobucket


Photobucket
Jungle's trip


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket 

4 komentarze:

  1. ja wcale sie nie ciesze, ze mam zime dookoła i wolałabym po stokroć być tam, gdzie cieplo. A moj mąż zafundowal mi inwestycje w Polsce, tzn. ruinę poniemiecką do remontu. Niby podoba mi sie ten pomysl,bo dom z charakterem, ale mi sie nawet nie chce o tym pisac, tak mnie denerwuje caly czas. On nie znosi polskiej reality, na szczescie mamy 25 km do Goerlitz, to kaze mu tam jezdzic i robic zakupy np. do remontu, wtedy bardziej docenia nasze ceny.
    Zdjecia, jak zawsze niezwykle i radosne

    OdpowiedzUsuń
  2. A co się z Tobą dzieje, bo tak zamilkłaś....

    OdpowiedzUsuń
  3. od grudnia moj komputer pozbawiony byl monitora, z potrzeba naprawy musialam sie przestawic na 10cioletniego staruszka, ktory mial problemy z zaladowaniem mojego bloga. No i troche zycie mnie wciagnelo, okazalo sie, ze life in the big city, nie jest takie jakie oczekiwalam, ze bedzie. Ale tesknilam za blogosfera wiec teraz siedze i nadrabiam co sie u kogo dzialo ;) Juz wskakuje do Cie poczytac co slychac u Ciebie i Twojego Amerykanina ;)

    OdpowiedzUsuń