czwartek, 19 stycznia 2012

Cap ou pas cap!

Dla wielu ten film jest kolejna opowiastka o milosci. Nie jest to wielka produkcja amerykanska, wtedy gdy ogladalam go po raz pierwszy, aktorzy byli dla mnie kompletnie nieznani. Jednak jest w tym filmie cos, ze ogladam go zawsze jak mnie dopada chandra, jak mam ochote na cos, co pozwoli mi sie pozbyc zlych emocji i da odpoczac. Historia sama w sobie nie jest czyms odkrywczym. Para dzieciakow, Zosia Kowalski - pochodzaca z polskiej rodziny i Julien z duza wyobraznia. Poznaja sie majac moze po 10  lat, przyjazn z czasem rozwija sie w cos wiecej, co bylo tez do przewidzenia. Konca nie zdradzam, ale myslac o prawdziwej milosci zawsze mam go przed oczami... 

No i muzyka, ach muzyka... moja ukochana piosenka "La vie en rose" we wszelakich mozliwych wersjach. 

I tak ZAZIE



LOUIS ARMSTRONG (az mnie ciary przechodza slyszac jego glosisko!)



DONNA SUMMER - czyli la vie en rose a la disco pop



TRIO ESPERANçA - brazylijsko, ale bez rytmow samby, za to z cudnym wokalem





Co do aktorow, to dzieki temu filmowi odkrylam Guillaume'a Canet (milo bylo popatrzec ;)) i Marion Cotillard, ktorej urody jestem fanka i za ktora trzymam kciuki aby Hollywood jej do glowy nie uderzylo. 

Cap ou pas cap! - u nas byloby to chyba szczerosc czy odwaga. Co jest w stanie zrobic dziecko, aby uciec od przytlaczajacej rzecywistosci, co jest w stanie zrobic dwoje dzieci, aby uciec od przytlaczajacej rzeczywistosci i przy okazji dobrze sie bawic, tworzac przy tym swoj wlasny swiat. Bedac doroslym wyobraznia zanika, zabawa wydaje sie niedorzeczna, a znajomosci z dziecinstwa to przeszlosc. Otoz nie... ;)

Ogladajac ten film nie ma co sie nastawiac na niezwykle ambitne kino, raczej na bajke, ktora serwuje nam rezyser, bajke, w ktora bezpardonowo wdziera sie rzeczywistosc. 

Jak zwykle zawiodlo mnie polskie tlumaczenie banalne i kojarzace sie z amerykanskimi komediami romantycznymi - "Milosc na zadanie", w oryginale "Jeux d'enfants". Nie wiem kto zajmuje sie tlumaczeniami tytulow, ale apeluje o zmiane ekipy!!

3 komentarze:

  1. Z tytulami to juz tak jest, beznadzieja. Widzialas, co zrobili z Emotifs anonymes ?
    A moje ulubiona wersja to Grace Jones (http://www.youtube.com/watch?v=q1IYUvrn8gk).
    Pozdrawiam po sasiedzku ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tytułami to już tak jest... dosłownie się nie da, bo wyjdzie coś dziwnego, więc trzeba pokombinować z polskim tłumaczeniem. Fakt, czasami ktoś przekombinuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @miss_coco wlasnie zwrocilam uwage, "Przepis na milosc" to brzmi jak tytul polskiego serialu... pierwszy raz slysze wersje Grace Jones, podobaja mi sie te latino rytmy :) rowniez pozdrawiam!

    @chocolatchaudalacannelle to juz niech nie kombinuja i zostawia oryginaly. Mission impossible, nikt nie przetlumaczyl na "niemozliwa misja" ;)

    OdpowiedzUsuń