niedziela, 27 listopada 2011

Niedziela

Zawsze lubilam niedziele, zwlaszcza te sloneczne. Obudzic sie rano, zjesc dobre sniadanie, najlepiej jajecznice mamusina, albo zurek jak poprzedniego dnia byla impreza. W telewizji wszyscy wydawali sie tak rozkosznie leniwi, zrelaksowni prezenterzy, ktorzy musieli rano wstac, stare filmy w stylu Winnetou no i nie zapominajmy o "Wald Disney Przedstawia". Chyba nigdy z tego nie wyrosne! Tutaj malo tv ogladam, nie to, ze nie rozumiem, ale wcale mnie nie ciagnie. Wiecej przesiaduje na moim App'ku. Glownie w poszukiwaniu pracy. Czuje sie zmeczona, chyba bardziej wypoczeta bylabym po miesiacu harowania 12 godzin dziennie 7 dni w tygodniu. Wtedy przynajmniej odnalazlabym znowu sens niedzieli. Odpoczynek! Slodkie lenistwo! 
Odkad zdecydowalam, ze koniec z sezonami (mimo, ze mialy tez swoja dobra strone, glownie ze wzgledu na to, ze moj niespokojny duch ciagle mnie gdzies wypycha i nie daje siedziec w miejscu) zaczelam szukac prac o wyzszym stopniu trudnosci. To bylo jakies... 3 miesiace temu... przyznaje sie bez bicia! Nie bylam na tyle uporczywie szukajaca aby wysylac setki CV's dziennie. Kawalek mnie, podszeptywal, ze moze tu nie zostane, moze Lazurowe nie jest dla mnie, ze moze gdzie czeka Cos bardziej odpowiedniego. Wiedzialam, ze ten kawalek mowil w imieniu mnie calej, takie spory serca i rozumu. W moim przypadku serce zawsze wygrywa, rozum stara sie tylko je chronic przed wiekszymi obrazeniami. I tak sobie jestem, juz ktorys miesiac, bezrobotna, oczekujaca, zawieszona w czasoprzestrzeni jak to ladnie okreslil moj znajomy. I czuje coraz wieksze ruchy mojego niespokojnego ducha, coraz silniejsze, jakby chcial mi powiec "hej! ubieraj sie, pakuj torbe, no na co Ty tu jeszcze czekasz!". Moj czas na Lazurowym chyba dobiega koniec, nic nie jest jeszcze do konca pewne, musze przepracowac kilka dni, aby po raz ostatni skorzystac z dobrodziejstw Francji i dostac zasilek. Trzeba za cos wyzywic tego ducha... ;)

5 komentarzy:

  1. salut, chyba nie jestes z epoki Winnetou? Bo to ja.Chyba bardziej jakis Domek na prerii albo Doktor Quinn Medicine woman, co? Lecialo to kiedys w niedziele, ale chyba po poludniu.a prochaine fois.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja juz mam cwiercwiecze za soba, ale ze sie dobrze konserwuje to tego nie widac ;) Swojego czasu Winnetou lecial dosc czesto w tv, moj tata jest fanem i ogladalismy razem, wersje ksiazkowa tez znam. Dr Quinn byla wieczorami, ale to bardziej ze wzgledu na Sally'ego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały tydzień czekałam na "Walt Disney przedstawia"! Właśnie odkryłam Twojego bloga i będę go obserwować, zazdroszczę Lazurowego i w ogóle pobytu we Francji, spędziłam tam miesiąc latem pracując jako au pair, i tęsknię za "moimi" francuskimi dzieciakami;)
    pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga:
    www.thehomoludens.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam Cie Rudziku :) Gdzie goscilas na Lazurowym?

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Lazurowym niestety nie miałam okazji, byłam z francuską rodziną na wakacjach w Bordeaux, w Vendee i trochę u nich w Paryżu. Południowo-wschodniej części Francji jeszcze nie miałam okazji odkryć.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń