Juz dzis, 22.30 wylot.
Lecimy liniami Etihad, niestety nie jest to lot bezposredni. Po drodze zwiedzimy lotnisko w Abu Dhabi. Przygotowan nie bylo wielkich, najbardziej zajelismy sie profilaktyka zdrowotna. Dwa tygodnie przed wylotem zdalismy sobie sprawe z tego, ze Tajlandia to nie Europa i przydaloby sie jakos zabezpieczyc, tym bardziej, ze planujemy wkroczyc w rejony wiejskie i spedzic tez jakis czas w Laosie i Kambodzy.
Wiec nie obylo sie bez szczepien, Malarone na malarie (czytajac o skutkach ubocznych troche sie waham) i tak wynioslo nas to ok 300 euro od glowy. Zobaczymy czy mutuelle jakos nam to zrembursuje ( wczoraj przez pol dnia zastanawiam sie jak jest po polsku attaché..., coraz gorzej ze mna).
O 14 lapiemy pociag do Paryza, mam nadzieje, ze SNCF nie zachce sie zrobic jakiegos strajku, juz nam sie to przytrafilo 2 razy wiec tym razem bierzemy pociag duzo wczesniej, nawet kosztem koczowania na lotnisku.
Motyle w brzuchu ;)
C'est parti...
Bon voyage! C`est parti mon Kiki, fajne to powiedzonko, wyczytalam niedawno.
OdpowiedzUsuńZycze udanej wyprawy! :)
OdpowiedzUsuńA dlugo tam bedziecie?
PS Ja kiedys bralam Malarone i nie mialam zadnych skutkow ubocznych :)
Bułeczku nie porwała Cie tam jeszcze jakaś małpka? odezwij się :*, pozdrowienia dla Gorylka ;)
OdpowiedzUsuńJa również nie odczułam skutków ubocznych po Malarone, mój chłopak trochę to gorzej, o dziwo, zniósł. Czekam na relacje z podróży i ciesze się, że wreszcie mogę komentować!
OdpowiedzUsuńHej, trafiłam tu przez przypadek, i zostałam na chwilę. Je vais dormir chez vous jest fantastyczne, dzięki!
OdpowiedzUsuńUdanej podróży życzę!
I taaak c'est parti mon kiki jest absolutnie fascynującym zwrotem!