niedziela, 15 maja 2011

Rome

MILLE VIAE DUCUNT HOMINEM PER SAECULA ROMAM.... nie moge sie nie zgodzic, bo i mnie tu zaprowadzilo. Calkowicie nie planowane, ale bedac w Spoleto spojrzelismy na mape i po wyliczeniach wyszlo nam ze dziela nas tylko 2 godziny od Rzymu. I jak tu sie nie skusic. Od wtorku jestesmy we Wloszech i robimy kilometry, na pieszo. Srednio 8 godzin dziennie chodzenia, przy temperaturze 30 stopni. Dzis nas troche schlodzil deszcz. Ale Italia jest bella! Nastepna wyprawa do Wloch bedzie juz na rowerach co by lepiej poznac tutejsza przyrode i bardziej zapoznac sie z "tubylcami" ;)

sobota, 7 maja 2011

Italia!!

Jeszcze tylko da dni i bienvenuto in Italia!! Tydzien na rozkoszowanie sie wloskim makaronem, wloska pizza, wloska kawa, winem poprostu Wlochami (jakby Wlochy ograniczaly sie tylko do jedzenia ;)). Mamy okolo tygodnia na zwiedzenie Toskani i Umbrii. Niewiele ale i tak sie ciesze, ze zobacze toskanskie pola wiosna. Spanie w samochodzie, mycie sie w lesie eh uwielbiam takie cyganskie zycie. Narazie pochlania mnie internet i wytyczanie trasy, Pierog zajmuje sie przygotowaniem samochodu, to sie nazywa podzial obowiazkow!

piątek, 6 maja 2011

Nicea part II

Po ostatniej wizycie w Nicei mialam niedosyt wiec namowilam Pieroga, zabralismy aparat i udalismy sie na dalsze zwiedzanie. Stwierdzilsmy, ze zamiast meczyc sie samochodem pojedziemy tam pociagiem. Zostawilismy wiec nasze autko u znajomego w St Martin du Var i ruszylismy na dworzec. Pech chcial ze dwa dni wczesniej zaczely sie roboty na torach. Viva la France moznaby rzec. 15 minut zajelo nam rozszyfrowanie nowego rozkladu jazdy i tego o co w nim chodzi. Co sie okazalo. Bierzemy pociag, da przystanki pozniej wysiadamy, zeby wziac autobus, jedziemy 5 minut i znow przesiadamy sie na pociag. No logiczne przeciez!! Udalo sie, jestemy z Nicei. Tym razem z innej strony. W planie bylo muzeum archeologiczne i ruiny galo-romains. Pogoda byla cudna, ale jak tylko zblizylismy sie do muzeum zaczelo padac.

LE MUSÉE ARCHÉOLOGIQUE DE NICE CIMIEZ - bo takawaz nazwe nosi ow przybytek, miesci sie na terenie antyczne wioski Cemenelum, obecnie Cimiez. Budynek usytuowany jest pomiedzy amfiteatrem i 3cio wiecznymi lazniami (p.n.e.). W muzeum mozna znalezc przedmioty zwiazane z historia Cimiez, Nicei jak rowniez pobliskiego regionu.

Laznie rzymskie, czyli takie nasze dzisiejsze SPA dwuhektarowe: laznie zimne, cieple, letnie, boisko, baseny. Nic tylko sie relaxowac ;)

Photobucket

Photobucket

Photobucket

z wnetrza muzeum

Photobucket

Photobucket


Muzeum archeologiczne jest tylko jedna z ciekwostek Cimiez, pozostale to ogrod z drzewek oliwnych, Muzeum Matisse, Klasztor Franciszkanow i ogrod przyklasztorny.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Udalo Nam sie rowniez zwiedzic muzeum Chagall'a o obejrzec film wyswietlany tam odnosnie jego zycia i tworczosci. Obrazy juz jakis czas temu przykuly moja uwage swoja infantylnoscia zas film przekonal mnie ze jest to malarz wart zglebienia.

Chcielismy rowniez zwiedzic cerkwie rosyjska Saint-Nicolas, niestety zastala nas zamknieta brama. A szkoda bo prezentuje sie naprawde okazale.

Photobucket

i troche zdjec z Nicei

Photobucket

Photobucket

poniedziałek, 2 maja 2011

La Madone de Fenestre

- "Masz ochote na przejazdzke?" - zapytala moja Belle-Mere.
- "Ja zawsze mam ochote na przejazdzki" - odpowiedzialam.

I zostawiajac Pieroga samego w domu wsiadlysmy do samochodu. Nie baczac na to, ze pogoda byla dosc dzdzysta i nie zachecala do przechadzek stwierdzilysmy, ze wybierzemy sie na odkrycie kolejnego zakatka Alpes Maritimes - La Madone de Fenestres. W sumie zadna z nas nie wiedziala coz to jest, obie przypuszczalysmy, ze to zapewne jakis kosciolek lub kaplica. Moja Belle Mere bedac w St Martin Vesubie dostrzegla drogowskaz z taka nazwa i ciekawosc zwyciezyla. Trzeba odkryc!

Z miasteczka podazajac za drogowskazem skrecilysmy w lewo. "Madone de Fenestres 11 km". W gorach 11 km wydaje sie jak 30. Zaczynalo padac i robic sie coraz zimniej. Droga z poczatku normalna stawala sie coraz dziksza, z kamieniami, ktore musialysmy omijac. I tak plotkujac, z dala od cywilizacji na srodku naszej drogi natknelysmy sie Istote.

Photobucket

Kon. Zatrzymalysmy sie pare metrow przed nim. Patrzymy na niego, on patrzy na nas, my na niego, on na nas i tak pare minut. Wreszcie stwierdzilysmy, ze powoli zaczniemy jechac. No i my w jego strone, a on w nasza.

Photobucket

Troche sie wystraszylam, co by na nas nie skoczyl bo z boku drogi ani barierki ani nic. Na szczescie kiedy sie mijalismy pokazal nam tylko zeby w szrokim usmiechu. "Tez mi bohaterki" - pewnie sobie pomyslal.

I kontynuowalysmy nasza droge. Im wyzej tym zimniej, a wczesniejsza mzawka zamienila sie w snieg z deszczem. Kiedy w coraz wiekszej mgle zblizalysmy sie juz coraz bardziej do naszego celu droge przeciela nam kolejna Istota. "Chamois!" zawolala moja Belle Mere. Faktycznie, kozica! Zatrzymala sie na zboczu drogi, patrzac na nas nieufnie wiec jak szybko hop z samochodu i "usmiech prosze!".

Photobucket

Wreszcie dojechalysmy do Madone de Fenestres. Miasteczko widmo jak slowo daje! Mgliscie, ani jednej zywej duszy. Kaplica zamknieta, okna pozamykane.

Sanktuarium Madone de Fenestres miesci sie na wysokosci 1904 metrow. Otoczona przez gory daje widok na najwiekszy szczyt w Alpach Maritimes: Gélas - 3143 m. Znajduje sie w Parku Narodowym Mercantour; stad zapewne tyle kozic brykajacych sobie swobodnie. La Madone de Fenestre zawdziecza swoja nazwe wylomowi kamiennemu w "Caïre de la Madone", skale znajdujacej sie za sanktuarium. Kraza legendy (lub tez fakty historyczne), ze Madonna objawila sie w tym miejscu kilka razy. Notre-Dame de Fenestres jest czczona przez ludnosc z calej okolicy i regionu Piemontu podczas procesji odbywajacej sie od 15 sierpnia do 8 wrzesnia. Wielobarwna statuetka Madonny wykonana z cedru libanskiego w XIV wieku. Podczas zimy mozna ja znalezc w St Martin Vesubie, znoszona jest tam w ostatni dzien procesji. Zas podczas procesji czerwcowej wraca na cale lato do swojego sanktuarium. Kraza rowniez pogloski, to miejsce ma jakis zwiazek z Templariuszami.

Photobucket

Photobucket

i znowu kozice, cale dziesiatki tuz za sanktuarium.

Photobucket


Szkode, ze widocznosc byla taka kiepska i nie udalo mi sie zrobic zdjecia calej "osady". Ale ta mgla wprawila nas w iscie bajeczne humory i zaraz zaczelysmy opowiadac sobie straszne historie. eh ta wyobraznia. Kiedy juz kierowalysmy sie do samochodu doszedl nas dzwiek krokow. Uciekac? Odwrocic sie? I znow ciekawosc zwyciezyla. Na szczescie byl to normalny czlowiek, ktorego zaczelysmy zasypywac pytaniami myslac, ze on tu pomieszkuje. Niestety okazalo sie, ze byl to zwyczajny narciarz, ktory przyjechal do znajdujacego sie tu "Club Alpin Francaise" wiec poza tym, ze jest tu snieg, nic innego nie wiedzial. Wiec wsiadlysmy do samochodu i wrocilysmy do domu. Jedno nas tylko frapuje: jak on na nartach mogl tam jezdzic skoro nie ma tam zadnych wyciagow?