poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Nicea

W szczesciu albo nieszczesciu zawsze bylam osoba o wielu zainteresowaniach i ciagotkach do wszystkiego. Jak tylko na horyzoncie pojawialo sie cos nowego, zaraz sie zabieralam za tego zglebianie. Czasem konczylo sie to tzw. slomianym zapalem, ktory wypalony pozostawial tylko niesmak. Tu zawsze przypominala mi sie reklama jakiegos srodka czyszczacego, ze "jak cos jest do wszystkiego, to jest do niczego". Z biegiem lat nauczylam sie troche kontrolowac moja potrzebe posiadania umiejetnosci do robienia wszystkiego i posiadania calej wiedzy wszechswiata.
Niestety podrozowanie wzmaga ten glod za kazdym razem jak w planach pojawia sie jakis nowy kraj. Chce wiedziec o nim wszystko poczawszy od historii, przez znajomosc jezyka, kultury, tradycji. Tak wlasnie bylo jak przyjechalam do Francji i wciaz trwa, bo kraj ten przy swoim bogactwie zaskakuje mnie na kazdym kroku.
Dwa dni temu pozegnalam Savoie. Wciaz jestem w Alpach, ale jakze innych od tych, gdzie spedzilam cala zime. Provance Alpes Cote d'Azur, czyli Prowansja Alpy Lazurowe Wybrzeze. Eh ten lazur to widac nawet w oczach kazdego prawdziwego poludniowca tutaj!

Pierwszy dzien pobytu i juz wyciagnelam Pieroga i jego mame do zwiedzania Nicei. Jest to fascynujace miasto; na ktore trzeba poswiecic conajmniej tydzien, zeby porzadnie zwiedzic wszystkie jego zakamarki. My mielismy tylko jedno popoludnie. W III wieku p.n.e. na ziemiach zamieszkalych przes Celtow i Ligurow Grecy z Marsylii powolali do zycia osade ktora miala byc ich portem i forteca. Nazwali ja Nikaia, co po grecku znaczy "ten, dzieki ktoremu zwyciezylismy". Na pozniejszych kartach historii Nicea przerzucana byla z rak do rak m.in. rzymskich, saracenskich, prowansalskich, sawojskich, pimonteskich az wyladowala pod panowaniem francuskim. Jednakze ile Francji jest w Nicei? To 5te co do wielkosci miasto we Francji zachwyca swoja wielokulturowoscia nie tylko pod wzgledem narodowosci, ktore tam mieszkaja. Architektura, zabytki, spiewny akcent, wlasny jezyk, cudne jedzenie, charakter nicejczykow to jedne z niewielu czynnikow, ktore sprawiaja ze Nicea i region Nicejski staja sie warte blizszego poznania.

Kilke zdjec z naszej krotkiej wycieczki.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket


Photobucket

Photobucket


Photobucket

Photobucket

piątek, 22 kwietnia 2011

I stalo sie. Wczoraj byl moj ostatni dzien pracy! Od dzisiaj wakacje. W poludnie zaliczylam polski obiadek u M. i wylegiwanie sie na tarasie z widokiem na gory przy szklanie mrozonej kawy z lodami waniliowymi. Dzis ma przyjechac kolega Pieroga z Belgii. Skubany, chce mu sie 16 godzin drogi w ta i spowrotem tylko po to zeby tu spedzic weekend. To sie nazywa przyjazn.

Wysprzatalam cale mieszkanie, popakowalam drobiazgi, ktorych moja chomikowa natura nie pozwolila mi wyrzucic, popralam i wszystko to z Klubem Trojki w tle. Internet jest jednak fajna rzecza, telewizji mi tu nie brakuje, ale radia bardzo, dlatego ciesze sie ze moge je zlapac w sieci.

eh bede tesknila za gorami tymi....

Photobucket

wtorek, 19 kwietnia 2011

zycie jest jak pudelko czekoladek...

Zycie za kazdym razem uczy mnie zeby niczego nie planowac... Chyba nici z Belgii, pare dni temu dostalam propozycje pracy w Avignon, toz to miasto!! A jak tak dawno juz w miescie nie pracowalam. Mialabym wtedy szanse popracowac nad soba zarowno intelektualnie jak i kondycyjnie. Ale mialam juz skonczyc z zawodem kelnerki... no nic, trzeba sie bedzie jeszcze przemeczyc pare miesiecy. Tutaj zostaly mi ostatnie dni pracy. Potem na pare dni w Alpy na Lazurowe co by Mame Pieroga odwiedzic i na parapente polatac. A potem siup do Italyji!! I wloczega po Toskanii. Ostatnio naogladalam sie babskich filmow i zaczarowana pejzazami Toskanii oswiadczylam Pierogowi, ze nie ma wyjscia jak tylko zawiezc mnie tam. W nagrode dam mu dwa tygodnie samczego zycia bo ja zostane w Polszy, a on do Francji ma wrocic. Oczywiscie zamierzam skorzystac z moich samiczych dwoch tygodni rowniez ;)

środa, 13 kwietnia 2011

Gdzie ja jestem? W czesci Francji, ktora uwielbiam najbardziej. W Alpach... Juz druga zime spedzam na pracy sezonowej w malej stacji narciarskiej w Savoie. Otoczona olbrzymimi wierzcholkami, kazdego dnia wychodze z moich czterech scian i za kazdym razem nie moge sie nadziwic sile jaka promieniuje z gor. Czuje sie tak malenka w obliczu tego tworu natury i zarazem szczesliwa ze istnieje cos czego czlowiek nie jest w stanie zniszczyc. Lubie obserwowac zmiany jakie zachodza w "moich" gorach. Raz kryja sie za mgla ze ledwo je mowna dostrzec, to za chwile przykrywa je czapa sniegu, innym zas razem preza sie dumnie w sloncu.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Za rok juz chyba tu nie wroce, najwyzej odwiedzic znajomych i pojezdzic na nartach, ale nie do pracy. Czasem kobieta dochodzi do takiego etapu w swoim zyciu gdzie sama musi zakasac rekawy i zaczac podejmowac wazne decyzje ;) Moj pierwszy rok we Francji moglabym zatytulowac "Mon Dieu, que-ce que je fous ici!!". Moj jezyk kulal, ja mialam w glowie sens zaprzepaszczenia moich marzen i znalazlam sie w srodowisku ludzi calkiem innych niz Ci do ktorych przywyklam. Ale udalo mi sie. Po dlugich rozmowach ze Soba Sama doszlam do wniosku, ze spelnienie marzen troszke sie przesunie w czasie, jezyk udalo mi sie opanowac, a z ludzmi dogadac. Troche jednak samotnosc mi doskwiera bo nigdzie nie jestem na tyle dlugo, zeby sie z kims zaprzyjaznic. Dlatego teraz zadecydowalam Pierogowi, ze czas sie osiedlic, najlepiej gdzies gdzie jest ogrodek co bym ziola i warzywka sadzic mogla! Padlo na Belgie. Ja jestem strasznie zakochana w Antwerpii, ale wybor padl na Liege. Pierog spedzil tam czesc swojego zycia, wiec ma tam znajomych i rodzine. Zatem jeszcze raz poszedl na latwizne len jeden. A ja od zera musze zaczynac. Trudno... zawsze to jakas Przygoda :)

sobota, 9 kwietnia 2011

Pierwszy...

Narazie tak skromnie. Nie wiedzialam, ze pisanie bloga kosztuje tyle pracy, latwiej bylo z pamietnikiem. Otwieralo sie zeszyt nakreslalo date i miejsce, a potem reka sama sunela po papierze. Pierwsza strona, druga, trzecia. Wklejalo sie zdjecia, bilety z przedstawien, lisciki od psiapsioly albo Jego. Pamietnik zamykalam na klodke i nosilam na lancuszku, zeby nikt mi sie do niego nie wkradl. Lubie dbac o swoja prywatnosc. To po co pisze bloga do ktorego inni beda mieli dostep? Po to zeby czuc sie mniej samotna, bo czasem bedac w tlumie jest sie bardziej samotnym anizeli jak sie jest samemu. Po to zeby dzielic sie tym co kocham, fotografia, podrozami, odkrywaniem swiata. Jak bede miala wreszcie swoja kuchnie to pewnie zaloze tez blog o gotowaniu. Od dwoch lat jednak jestem wloczykijem. Przez to, ze poznalam Pieroga i sie w sobie zakochalismy znalazlam sie tutaj, we Francji. Poznaje Alpy, poznaje wybrzeza, poznaje ludzi (a raczej Francuzow ;)). Ten kraj mnie porywa swoim stylem zycia, kultura, jezykiem. Jednak wciaz szukamy swojego miejsca, zeby sie osiedlic. Wiaze sie z tym mnostwo rozterek i przejechanych kilometrow. Ale jak juz kiedys znajde sie w tym miejscu to bede wiedziala, ze to To od razu, jestem tego pewna!

u mnie w Alpach juz wiosna, a raczej prawie-lato bo upaly takie.